PiS i Solidarna Polska złożyły wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie przyjęcia przez Polskę pakietu klimatycznego. Jednak pytania jakie chcą zadać społeczeństwu są już z tezą, że przyjęcie pakietu zrujnuje naszą gospodarkę. Są tak tendencyjne, że ludzie nie opowiedzą się inaczej niż przeciw temu pakietowi. To nie jest uczciwe podejście. To manipulacja, hodowanie populizmu, budowanie doraźnego interesu politycznego kosztem rozwoju pokoleń.
Zawsze byliśmy za wyrażaniem woli przez suwerena w najbardziej demokratyczny sposób czyli poprzez referenda. Jednakże sprawy, o które należy pytać naród muszą być jednoznacznie zrozumiałe i dotyczyć spraw niezwykle kluczowych. Proponowane przez PiS i SP dwa pytania w referendum dotyczą spraw ważnych, lecz są pytaniami technicznymi, których rozstrzygnięcia nie powinno się cedować na społeczeństwo. Po to utrzymujemy parlament i rząd, aby to te ciała demokratycznej władzy głowiły się nad tym co jest dla nas korzystniejsze.
Wracając jednak do strony merytorycznej potencjalnego referendum to jak najbardziej popieramy otwarcie ogólnopolskiej dyskusji na temat pakietu klimatyczno- energetycznego, którego zapisy mają wejść w życie w państwach UE w 2013 r.
Pakiet ten zakłada o 20% redukcję emisji gazów cieplarnianych, zwiększenie efektywności wykorzystania energii też o 20%, oraz zwiększenie wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych do 20 proc. – cele te mają być osiągnięte do roku 2020. Należy w tym miejscu wspomnieć także, iż rząd Polski dwukrotnie za pomocą weta zablokował unijne cele dotyczące redukcji CO2: pierwsza blokada dotyczy podwyższenia unijnego celu redukcyjnego na 2020 rok z 20% do 25%; drugie natomiast – ustanowienia w horyzoncie 2050 r. celu emisyjnego wynoszącego 80%.
Wnioskodawcy w uzasadnieniu referendum piszą, iż według polskich ekspertów (niestety nie podano jakich) pakiet w obecnym kształcie może doprowadzić do zapaści gospodarczej kraju, blokować nasze rodzime zasoby energetyczne jak węgiel kamienny, węgiel brunatny, gaz łupkowy, oraz zasoby geotermalne, uzależniając Polskę od obcych technologii i obcych źródeł energii. Należy się po części zgodzić z tym stwierdzeniem, gdyż pod przykrywką pakietu klimatyczno energetycznego i konieczności redukcji CO2 bardzo szybko trwają prace nad budową elektrowni atomowej w Polsce i rzeczywiście to uzależni nas od dostawców technologii poprzez wymuszony zakup paliwa. Bo przecież nie będziemy budować fabryki uszlachetniania uranu!
W przeciwieństwie do PiS i SP my zamiast zagrożenia w pakiecie klimatyczno – energetycznym widzimy szansę. Wielką szansę na kolejny skok cywilizacyjnego rozwoju naszego kraju. Tak jak Euro2012 wymogło na nas przyspieszenie realizacji inwestycji infrastrukturalnych, tak samo wymogi pakietu wymuszą na nas nowe podejście do tematu energetyki.
O ile głównym celem Komisji Europejskiej jest przebudowa technologiczna i cywilizacyjna energetyki pod hasłem walki ze zmianami klimatu, oraz wykorzystanie tej przebudowy do budowy konkurencyjności UE w globalnej gospodarce, to celem sojuszu rządowo-korporacyjnego są interesy grupowe realizowane na rzecz zagranicznych koncernów atomowych. To działanie wbrew interesom polskiej gospodarki dramatycznie potrzebującej innowacyjności i nowych technologii.
O potrzebie weryfikacji polskiej polityki energetycznej w kontekście budowania unijnej gospodarki niskoemisyjnej decydują niepodważalne przesłanki z obszaru energetyki jądrowej w Europie:
- Decyzja rządu niemieckiego w 2011 roku o likwidacji wszystkich elektrowni jądrowych w Niemczech do 2022 roku i decyzja niemieckich firm E.ON oraz RWE w kwietniu 2012 roku o wycofaniu się z joint venture Horizon Nuclear Power – UK . W uzasadnieniu E.ON oraz RWE podały, że inwestycje w energetykę jądrową, w obecnej postaci, są zbyt kosztowne i obarczone zbyt dużym ryzykiem.
- Działanie rządu federalnego Szwajcarii w 2012 roku na rzecz wycofania się z budowy 3 nowych bloków jądrowych i całkowitej rezygnacji z energetyki jądrowej po 2034 roku (w tym roku wygasa koncesja ostatniego z istniejących bloków).
- Działanie prezydenta Francji, który zapowiada redukcję udziału energetyki jądrowej w rynku energii elektrycznej wynoszącego obecnie prawie 80% do 50% w 2025 roku.
- Decyzja rządu japońskiego o wyłączeniu ostatniego 54 bloku jądrowego w kwietniu 2012 roku.
Potrzeba wycofania się Polski z programu jądrowego jest bezdyskusyjna. Nie stać Polski na inwestowanie miliardów złotych w technologie, od których inni zdroworozsądkowo odchodzą. Czas atomu w Europie mija nieubłaganie. Angażując się w energetykę jądrową stawiamy się w ogonie technologicznym UE.
Co ważne, wykorzystanie środków publicznych do wspomagania inwestycyjnego projektów mających na celu przebudowę energetyki w kierunku niskoemisyjnej można bardzo grubo szacować na ok. 2 mld zł rocznie. Mechanizm ten w podstawowym stopniu opiera się na środkach budżetowych UE kreowanych za pomocą programów polityki spójności. W ramach budżetu unijnego 2007 – 2013 Polska była jednym z głównych beneficjentów polityki spójności w segmencie transportowym. W perspektywie budżetowej 2014 – 2020 najwyższym priorytetem polityki spójności jest energetyka, a więc: efektywność energetyczna, energetyka OZE/URE, inteligentna – smart grid, energetyka prosumencka. Trzeba przyjąć, że po 2020 roku polityka spójności zostanie drastycznie zredukowana. Dlatego wykorzystanie czasu pozostałego do 2020 roku na stworzenie podstaw do przebudowy polskiej energetyki jest polską racją stanu i jednocześnie powinno być traktowane w kategoriach szansy na wykorzystanie renty zapóźnienia.
Na koniec kilka rekomendacji:
- Makroekonomiczne skutki budowy nowych źródeł węglowych o mocy 15 tys. MW jak wynika planów inwestorów, objęte polskimi staraniami o derogację będą katastrofalne: 30 mld euro zapłacimy zagranicznym firmom dostawcom bloków i technologii, po 2020 r. przez 50 lat będziemy importowali węgiel do tych bloków ponieważ konieczne inwestycje kopalń zwiększyłyby ceny węgla w stopniu przekreślającym konkurencyjność tych kopalń, oraz skazujemy się przez 50 lat na opłaty do budżetu UE za uprawnienia do emisji CO2. Do takiego scenariusza nie wolno dopuścić.
- Program jądrowy: po pierwsze, do 2035 roku dominującą część z nakładów inwestycyjnych wynoszących 40 mld euro zapłacimy zagranicznym firmom (dostawcom bloków/technologii). Po drugie, skazujemy się do końca wieku na bardzo szybko rosnący udział w utrzymywaniu infrastruktury potrzebnej do funkcjonowania elektrowni jądrowych (będzie to skutek likwidacji energetyki jądrowej w Niemczech, Szwajcarii, jej redukcji we Francji,…). Po trzecie, skazujemy się na nieznane (ale na pewno bardzo duże) koszty utylizacji wypalonego paliwa jądrowego i likwidacji elektrowni za 80 lat. Po czwarte: młode pokolenie w Polsce nie ma żadnego interesu w tym, aby nosić teczki dyrektorom dostawcy reaktorów do polskich elektrowni jądrowych. Nie ma też interesu w budowaniu z rządem paramilitarnej energetyki, w której przez 100 lat niepodzielne będzie się panoszył rodzimy sojusz korporacyjno-polityczny.
- Możliwość ochrony bezpieczeństwa energetycznego i budowania w Polsce gospodarki niskoemisyjnej wiąże się z masowym kreowaniem nowych łańcuchów wartości w energetyce prosumenckiej i z zarządzaniem nimi za pomocą infrastruktury smart grid. Taki jest interes nowego pokolenia i całej gospodarki. Możliwości są.
- Musimy dalej inwestować w badania naukowe np.: III filary badań prof. Nazimka: ograniczenie emisji pochodzącej ze spalania węgli brunatnych z użyciem katalizatorów typu DESONOX, zagospodarowanie emisji CO2 poprzez wykorzystanie metod fotokatalitycznych do utylizacji odpadowego CO2, oraz w proces konwersji metanu do metanolu.
Pod względem rozwoju energetyki w Polsce stoimy już nad wielką przepaścią. Obyśmy nie zrobili samobójczego kroku do przodu. Jeśli nie przyjmiemy szansy zmiany naszej polityki energetycznej w kierunku niskoemisyjnego spalania węgla, jak największej rozbudowy OZE, a pójdziemy w stronę wspierania koncernów atomowych, nie wygrzebiemy się z zacofania względem Europy i świata. Zapłacimy za to wszyscy.
Ja, pan, pani…każdy z nas zapłaci za to w rachunkach za energię.